23 grudnia 2007

Manuskrypt Voynicha

Manuskrypt Voynicha to Pergaminowa księga oprawna w skórę składająca się ze 136 dwustronnie zapisanych (do dziś przetrwało 120) welinowych kart formatu 6 na 9 cali pokrytych rysunkami, wykresami i niezrozumiałym pismem. Swoją nazwę zawdzięcza Wilfriedowi M. Voynichowi, amerykańskiemu antykwaryście i kolekcjonerowi antyków, który w roku 1912 nabył rękopis od oo jezuitów z Villa Mandragone w Frascati koło Rzymu. Do dziś uchodzi za jeden z najbardziej tajemniczych manuskryptów średniowiecza.

Historia odkrycia
Zakonnicy, którzy sprzedali księgę Voynichowi nie byli zainteresowani "zielnikiem", za jaki manuskrypt
uważali, tym bardziej, że nie mogli odczytać tajemniczego pisma. Zaintrygowany dziwnym pismem Voynich podjął działania w dwóch - równolegle - kierunkach. Po pierwsze dostarczył fotokopie tekstu kilkunastu szyfrologom, a po drugie zaczął szukać śladu pochodzenia księgi.

Pierwszym śladem, na jaki trafił, był wpięty do manuskryptu list
praskiego lekarza Jana Marciego do rzymskiego jezuity Atanaziego Kirchnera. W liście tym Marci donosił, że cesarz Rudolf II (panował w latach 1552-1612) nabył ww. manuskrypt za 600 dukatów (prawdopodobnie od angielskiego podróżnika, niejakiego Johna Dee, znanego na dworach europejskich maga, matematyka i kolekcjonera, a jednocześnie wielbiciela XIII-wiecznego filozofa angielskiego, twórcy nowoczesnego empiryzmu, Rogera Bacona (1220-1292)), który przypuszczalnie (ale nie na pewno) część swych odkryć wydawał w zaszyfrowanej formie.
Zawartość manuskryptu
Składa się on z kilku rozdziałów (o ile są to rozdziały): zielarskiego, astronomicznego, anatomicznego,
kosmologicznego, farmaceutycznego i na koniec czegoś, co wygląda na przypisy.

Voynich nie poradził sobie z księgą. Żaden z zaangażowanych przezeń naukowców, żaden z fachowców-deszyfrantów nie potrafił nie tylko odczytać tajemniczego pisma, ale nawet określić jakiego rodzaju jest to pismo. Przypomina nieco sanskryt, ale z całą pewnością nim nie jest. Nie sposób jednocześnie dojść kiedy dokument mógł powstać. Badanie metodą radioaktywnego izotopu węgla C-14 dało odpowiedź: od ok. 1300 do ok. 1660 i jest to jedynie ewentualna data uboju zwierzęcia, z którego skóry sporządzono pergamin. Jeśli więc twórca manuskryptu pisał na starym welinie, to pod uwagę można brać każdą datę, aż po rok 1912. Voynich pracował nad manuskryptem aż do śmierci w 1930 roku. Dopiero po jego śmierci i po śmierci wdowy, znanej pisarki Ethel Lilian Voynich w 1960, manuskrypt przekazany został uniwersytetowi w Yale i znajduje się dziś w Bibliotece Rzadkich Ksiąg Beinecke’a pod numerem katalogowym MS 408.

W 2003 polski badacz Zbigniew Banasik ogłosił wyniki swoich prac nad manuskryptem, przedstawił alfabet (jego zdaniem języka manczu - używanego w Mandżurii języka południowo-tunguskiego z rodziny języków ałtajskich) i fragment tekstu rozszyfrowanej pierwszej strony.

Wnioski
Po długich badaniach księgi naukowcy doszli do co najmniej kilku przeciwstawnych wniosków, że jest to:
* zbiór odkryć lub myśli Bacona zapisanych bardzo wymyślnym szyfrem;
* modlitewnik lub święta księga
Katarów przypadkiem nie spalona przez Świętą Inkwizycję;
* ciąg znaków bez żadnego znaczenia spreparowany przez kogoś (John Dee?), celem wyłudzenia pieniędzy (w tym wypadku od cesarza);
* żart średniowiecznego szarlatana;

* tajna księga templariuszy zawierająca informację o miejscu ukrycia ich mitycznych skarbów.



Podsumowanie
Nie ma żadnych przekonywujących dowodów, które pomogłyby umiejscowić manuskrypt w jakimkolwiek miejscu lub czasie. Większość ekspertów uważa, że powstał w Europie (pismo od lewej ku prawej z wyraźnym podziałem na paragrafy, fryzury z rozdziału anatomicznego), a zdaniem niektórych po roku 1492, o ile rysunek ze strony 93. przedstawia słonecznik sprowadzony do Europy – jak wiadomo – z Ameryki.
W latach 80. raz jeszcze wzięli się za manuskrypt specjaliści-kryptolodzy stosując technikę komputerową najnowszej generacji. Bez skutku. Problem polega na tym, że niektóre „litery” w poszczególnych „słowach” wyglądają inaczej niż w innych, więc nie wiadomo, czy są to te same litery. Komputery okazały się bezsilne.

Jak wiadomo każdy kryptogram posiada własny szyfr, który ma umożliwić wtajemniczonemu odczytanie treści. Na samym końcu manuskryptu Voynicha jest jeden krótki wiersz, który mógłby być szyfrem, ale nie wiadomo jakie słowo/słowa należy pod ów szyfr podłożyć. Manuskrypt Voynicha pozostaje, w związku z powyższym, nie odczytany.

1. Proszeni o obejrzenie rysunków botanicy nie byli w stanie rozpoznać żadnej z roślin.
2. Z wykresami konstelacji i gwiazd, ale dzisiejszym astronomom przedstawione konstelacje nic nie mówią.
3. Zawierającego rysunki postaci ludzkich, głównie nagich kobiet.
4. Z licznymi rysunkami sfer i kręgów, ale (bez możliwości odczytania tekstu) nic nie mówiącego.
5. Z rysunkami jak gdyby sekcji roślin.
6. Są natomiast dowody pośrednie, jak np. najwyraźniej europejska, późnośredniowieczna korona na jednej z głów, kusza w ręku mężczyzny ubranego w kusy strój z epoki...

źródło: http://dhost.info/ghostbusters

Brak komentarzy: