29 lutego 2008

Zagłada z kosmosu

Wczoraj musiałem zostać po godzinach, odebrałem samochód z warsztatu a na domiar złego zarwałem noc ponieważ musiałem przygotować ważny projekt. Czy ta sytuacja nie wydaje się wam znajoma? Jakże często jesteśmy przytłoczeni coraz większym natłokiem obowiązków, cywilizacja przyspiesza i nie mamy już czasu na wyrwanie się z jej kajdan. Wielu wydaje się że tego porządku nic nie jest w stanie zaburzyć. Nic bardziej mylnego. Cały nasz świat może przestać istnieć w ciągu kilku minut. Media zasypują nas informacjami o kolejnych aferach, zamachach i innych ważnych wydarzeniach, ukrywając jednocześnie prawdę o wielkim ryzyku na jakie jesteśmy narażeni. Czy jakikolwiek serwis informacyjny publicznie ogłosił informację o nadciągającej asteroidzie wielkości kilometra która stanowiła poważne zagrożenie dla cywilizacji? Oczywiście że nie, w sieci można było przeczytać krótkie oświadczenie w którym stwierdzono że kilka miesięcy temu (czerwiec 2004) w niewielkiej odległości minęła nas ogromna asteroida, dostrzeżono ją dopiero gdy przelatywała obok Marsa. Aby skutecznie się przed nimi chronić świat powinien poznać swoich wrogów.

Pierwszym przykładem jaki przychodzi mi na myśl jest incydent tunguski. Dokładnie 100 lat temu w ziemię uderzyło ciało niebieskie o średnicy 50-70 metrów nieznanego typu. Ciało wybuchło nad ziemią a huk słychać było w odległości 800 km. Niezwykła fala gorąca powaliła drzewa na obszarze 3000 km kw. Fala uderzeniowa kilkakrotnie obiegła Ziemię, wybuch zarejestrowano nawet w Waszyngtonie. W Europie jeszcze przez kilka dni można było czytać książkę w środku nocy, bez lampy. To ukazuje siłę rażenia tak małego obiektu.


W głównym pasie planetoid Układu Słonecznego znajduje się od 1,1 do 1,9 milionów planetoid o rozmiarze przekraczającym kilometr. Orbity od 500 do 1000 z nich przecinają się z orbitą ziemską. Możliwe jest więc zderzenie planetoidy z Ziemią. Statystycznie takie katastrofy zdarzają się raz na 100-300 tysięcy lat, na co wskazują ślady na naszej planecie. Wykrycie groźnych planetoid stanowi wielki problem. Znajdują się one bowiem pomiędzy Ziemią i Słońcem, a więc żeby je dostrzec, trzeba skierować teleskopy wprost na Słońce. 12 marca 2002 tego roku jedna z takich planetoid, oznaczona 2002EM7, przecięła ziemską orbitę zbliżając się do naszej planety na odległość zaledwie 464 tysięcy kilometrów, a wykryto ją w ostatnim momencie. Miała średnicę 50-70 metrów, a więc była wielkości meteorytu tunguskiego. 14 czerwca 2002 roku asteroida, o tymczasowej nazwie 2002MN przeleciała obok Ziemi w odległości zaledwie 120 tysięcy kilometrów. Miała średnicę 50-120 metrów. Istotnie konieczność śledzenia wszystkich planetoid i ewentualne zapobiegnięcie katastrofie. NASA otwarła pod koniec marca 2002 roku stronę internetową, na której znajduje się tam lista znanych planetoid, które mają najbardziej zbliżyć się do Ziemi w ciągu najbliższych 100 lat, wraz z ich rozmiarami oraz prawdopodobieństwem zderzenia z Ziemią.

Metody walki z asteroidą

Wylądowanie i popchnięcie
Idea kosmicznego pchacza jest bardzo prosta. Statek kosmiczny wysłany z Ziemi ląduje na planetoidzie, a następnie włączany jest silnik, który powoduje popychanie planetoidy. Jest to jakby holowanie planetoidy. Największą zaletą tego scenariusza jest to, że pozwala on na dużą precyzję. Należy jedynie rozwiązać techniczne problemy związane z manewrowaniem statkiem i przytwierdzeniem go do powierzchni planetoidy. Taki projekt powstał w 2002 roku w stanach Zjednoczonych, gdzie powstała fundacja B612. Jest to niezależna i niedochodowa organizacja, stawiająca sobie za cel opracowanie i zademonstrowanie technicznych możliwości zmiany trajektorii planetoidy. Zakłada ona lot statku kosmicznego zasilanego reaktorem atomowym do planetoidy o średnicy 200 metrów i wylądowanie na jej powierzchni. Następnie przez 3 miesiące silnik jonowy działając siłą zaledwie 2,5 niutona (jest to ciężar szklanki wody) zmieni prędkość planetoidy o 1cm/s i nieco rozciągnie jej orbitę. Po 12 latach po rozszerzonej orbicie planetoida znajdzie się 6720 km za punktem, w którym by się znalazła, gdyby nie podjęto żadnej akcji. To pozwoli uniknąć zderzenia. Szacowany koszt misji wynosi 1 mld dolarów. W NASA opracowano już konstrukcje reaktorów jądrowych i układów napędowych, które nadają się do tego celu. Fundacja chce zrealizować projekt do 2015 roku.

Staranowanie planetoidy
Metoda ta zakłada użycie istniejących środków technicznych. Należy po prostu wysłać największą rakietę, jaką dysponujemy, i rozpędzić ją do największej możliwej prędkości, by czołowo uderzyła w planetoidę. Biorąc pod uwagę ogromne prędkości względne, potrzebne do odsunięcia sporej planetoidy, najpoważniejszy problem polegałby na takim pokierowaniu rakietą, by cała jej energia kinetyczna posłużyła do zmiany kursu planetoidy, a nie do wywołania jej rotacji albo odłupania niewielkiego fragmentu. Podobnie jak w przypadku eksplozji jądrowej istnieje obawa, że planetoida po prostu rozpadnie się na kilka części. Na międzynarodowej konferencji dotyczącej sposobów zepchnięcia planetoid będących na kursie zderzenia z Ziemią, która odbyła się we wrześniu 2002 roku hiszpańska firma Deimos-Space przedstawiła projekt ratunkowej misji kosmicznej zwanej Don Kichot, w której wzięłyby udział dwa statki kosmiczne - Hidalgo i Sancho. Niewielki Hidalgo miałby spełnić funkcję taranu - uderzyć w planetoidę ze sporą prędkością (ok. 10 km/s). Choć raczej nie zrobi ogromnemu głazowi wielkiej krzywdy (podobnie jak Don Kichot wiatrakowi), to jednak impet uderzenia powinien nieco zepchnąć planetoidę z pierwotnego kursu. Wystarczyłoby przesunąć ją z drogi o ułamki milimetra. Z biegiem czasu ta niewielka zmiana kursu będzie się pogłębiała, jeśli więc Hidalgo uderzy dziesiątki lat wcześniej, zdąży urosnąć nawet do setek kilometrów i planetoida minie Ziemię w bezpiecznej odległości. Sancho natomiast ma się przypatrywać akcji z bliska i na bieżąco zmierzyć i ocenić jej skutki. Hiszpanie chcieliby najpierw przetestować ten plan na jakiejś nieszkodliwej planetoidzie. Mają nadzieję, że projekt zyska uznanie i pieniądze od europejskiej agencji kosmicznej ESA.

Wybuchy jądrowe
Są one przewidywane w dwóch scenariuszach. drobny mak. Bardziej wyrafinowany pomysł zakłada zdetonowanie ładunku jądrowego po jednej stronie planetoidy, co spowodowałoby jej silne rozgrzanie od tej strony; związane z tym parowanie skał powierzchniowych wywołałobyMożna spróbować po prostu rozbić planetoidę w niewielkie jej przyśpieszenie w kierunku przeciwnym. Zaletą tej metody jest to, że już teraz dysponujemy odpowiednimi i możliwymi do zastosowania w krótkim czasie środkami technicznymi. Teoretycznie, potężna eksplozja jądrowa zdołałaby zmienić kurs dużej planetoidy nawet na kilka miesięcy przed zderzeniem z Ziemią, kiedy na zastosowanie jakiejkolwiek innej metody byłoby już za późno. Problem tkwi jednak w tym, że jej skutków nie sposób w pełni przewidzieć ani tym bardziej kontrolować. Wybuch mógłby jedynie rozerwać planetoidę na kilka dużych fragmentów, jeszcze bardziej zwiększając zagrożenie, zamiast je wyeliminować.

Grawitacyjny hol
Najnowszy pomysł Edwarda Lu i Stanleya Love'a z NASA zakłada wystrzelenie w kosmos pojazdu, który odholuje groźny obiekt z trajektorii kolizyjnej. Nowością jest to, że traktor nawet nie dotknie przesuwanego obiektu. Za hol posłuży mu siła wzajemnego przyciągania. Każda asteroida ma bowiem masę. Niezależnie od kształtu i wywijanych w przestrzeni koziołków będzie przyciągać statek kosmiczny lecący w pobliżu. Należy zatem zrównać się z podejrzaną asteroidą czy kometą i utrzymać stała odległość (taki manewr wykonywała japońska sonda Hayabusie). Jeśli wówczas pojazd odpali silniki, grawitacja posłuży mu za hol i wpłynie na zmianę wspólnej trajektorii. Trzeba tylko rozstawić dysze skośnie, żeby wyrzucany materiał pędny omijał holowane ciało. Zamiast ją spychać, należy delikatnie ściągać asteroidę z dotychczasowej orbity. Dobre rezultaty można wprawdzie osiągnąć za pomocą wyjątkowo masywnego statku i odpowiednio dużego ciągu silników, jednak pojazdy kilkutonowe zbudowane na podstawie sprawdzonych już technologii mogą uzyskać ten sam efekt dzięki powolnemu, wielomiesięcznemu oddziaływaniu na lecące ku Ziemi ciało. Drobne odchylenia będą się kumulować i uda się uniknąć zderzenia. Proponowana metoda zmiany kursu jest niewrażliwa na strukturę, cechy powierzchni i obroty asteroidy.

Wyrzutnik masy
Jest to urządzenie umieszczone na powierzchni planetoidy, które raz po raz miotałoby w przestrzeń skaty z jej powierzchni, powodując niewielkie przyśpieszenie planetoidy w przeciwnym kierunku. Wyrzucenie odpowiedniej ilości skat we właściwym kierunku pozwoliłoby zmienić prędkość planetoidy na tyle, że nie doszłoby do jej zderzenia z naszą planetą. Zaletą tego rozwiązania jest to, że materiał wyrzucany pochodzi z planetoidy i nie trzeba go transportować z Ziemi. Nadanie skatom odpowiedniej prędkości wciąż jednak wymaga potężnego źródła energii. Zaprojektowanie takiej maszyny i zainstalowanie jej na powierzchni planetoidy wydaje się przedsięwzięciem niemal beznadziejnym.

Ablacja
Jest metodą opartą na tej samej idei, co eksplozja jądrowa, lecz mniej gwałtowną. Niewielki obszar na powierzchni planetoidy podlegałby rozgrzewaniu potężnym laserem umieszczonym w pobliżu albo światłem słonecznym skupianym przez gigantyczne kosmiczne zwierciadło. Materia planetoidy, wyparowując, popychałaby ją nieznacznie w przeciwnym kierunku. Zaletą tej metody jest to, że rotacja planetoidy nie ma w jej przypadku większego znaczenia. Niemniej laser czy zwierciadło musi utrzymać swą pozycję względem planetoidy przez długi czas, co wymagałoby zużycia znacznych ilości paliwa, a elementy optyczne takiego urządzenia byłyby narażone na osadzanie się na nich odparowanego materiału.

Ciśnienie światła słonecznego
Statek kosmiczny miałby pokryć powierzchnię planetoidy farbą odblaskową, co spowodowałoby zmianę ciśnienia promieniowania słonecznego i bardzo powolną, acz systematyczną zmianę kursu planetoidy. Trudno jednak wyobrazić sobie praktyczne wdrożenie tego pomysłu ze względu na wielka, ilość potrzebnej farby i trudności Z jej nałożeniem na powierzchnię.
Podobny pomysł proponuje wykonanie wielkich żagli "słonecznych" doczepionych do planetoidy, które powoli ściągałyby ją z kursu.


Opracowanie: Sasquatch
źródło: www.fizyka.net.pl

27 lutego 2008

Gwiezdne pismo

Zdumiewający widok całego szwadronu UFO unoszącego się nad Nowym Jorkiem (Bronx) ten film został wykonany przez kanał 2020's:

"Jestem naprawdę zdziwiony. To zostało zrobione dziś (listopad 2007) około 2:45 po południu moją kamerą. Zobacz tylko jak te obiekty się poruszają, oni lecieli bardzo szybko i skoordynowanie. Później zauważyłem kolejne dwie floty które sfilmowałem."

Kliknij aby zobaczyć film

Formacja wydaje się, by być "pismem". Formacja z oczywistą napisaną wiadomością do wszystkich ludzi. Odczytanie wiadomości nie jest istotne. Oni chcieli ujawnić swoją obecność, po cóż by innego przeprowadzili tak gigantyczną demonstrację nad jednym z największych miast świata? Oficjalne ujawnienie jest blisko, bardzo blisko.

Opracowanie: Sasquatch
źródło: channel 2020's , ufocasebook.com

26 lutego 2008

Uppsal, Szwecja

"Wróciłem późno do domu z pracy jedną z listopadowych nocy (nie pamiętam dokładnej daty ale było to pomiędzy 10-15 - stym). Wróciłem około godziny 2 więc poszedłem prosto do łóżka, ale coś drażniło mnie więc nie mógłbym spać. W najpierw myślałem, że to były światła ulicy więc wstałem z łóżka, by zamknąć zasłonę.

Szybko zrozumiałem, że to nie były światła ulicy, które drażniły mnie, ale to było naprawdę, naprawdę jasne światło na czystym niebie. Najpierw myślałem, że to była jasna gwiazda lub coś podobnego do tego, ale po chwili zrozumiałem, że ta ' rzecz' ' wisiała w powietrzu, być może 300 metrów ponad autostradą w odległości 1000 metrów od mojego apartamentu. Obiekt był tak jasny, że nie widziałem jakiegoś kształtu, tylko tą kulę pulsującego światła.

Obiekt był naprawdę bardzo dziwny więc obudziłem moją dziewczynę i powiedziałem jej, że musi to zobaczyć, ale kiedy dotarliśmy do okna, przedmiot znikł. Ona myślała, że to tylko moja wyobraźnia i kazała mi isć spać. 5 minut później światło wróciło, pobiegłem po aparat fotograficzny (zrobiłem kilka zdjęć).

Ja i moja dziewczyna obserwowaliśmy obiekt przez 15 minut lub dłużej i zrobiłem co najmniej 30 zdjęć tego "czegoś" (użyłem Sony DSP-W70 7.2 megapikseli).

Wtedy to po prostu zniknęło i pojawiło się ponownie w odległości kilku mil i poruszało się tak szybko że moje oczy nie mogłyby za tym nadążyć. To pojawiło się ponownie, poruszało się na północny wschód i zaczęło podróżować naprawdę zwolnić w tym kierunku (północny wschód). Zauważ: największy port lotniczy Szwecji jest w tym kierunku, jak również jądrowa elektrownia Forsmark. (ponieważ nie mam statywu zdjęcia zrobione w nocy nie wychodzą zbyt dobrze, ale nadal wyraźnie widać obiekt na zdjęciu, ale nie jakieś gwiazdy. To daje do zrozumienia jak jasny i bliski był ten obiekt)."


źródło: ufocasebook.com

25 lutego 2008

Nieznany obiekt sfotografowany w Minnesocie w 2006 roku

"Szedłem na południe do formacji chmur z moim aparatem fotograficznym Sony DSC. Po obejrzeniu zdjęcia na komputerze, zrozumiałem, że jedno z kilku zdjęć, które zostały zrobione bardzo szybko, ponieważ szedłem, zawierał anomalię, która jest widoczna na zdjęciu poniżej."

Forma nieznanej energii, piorun kulisty, obcy pojazd? Komentarz pozostawiam wam.

źródło: MUFON

24 lutego 2008

Wielowymiarowość wszechświata

Dziś wpadła mi do głowy ciekawa koncepcja. Oglądając zdjęcia Wielkiej Piramidy przyszła mi do głowy teoria zakładająca rozkład wymiarów i gęstości według ostrosłupa o podstawie trójkąta. 7 poziomów określa gęstości na jakie może wspiąć się każda istota. Piramida idealnie współgra z poziomami czakr.

W ramach pojęcia istota zawierają się także kamienie, drzewa, woda… Możecie się śmiać, powiecie przecież że kamienie nie myślą ;) Nic bardziej mylnego. Kamienie i drzewa posiadają świadomość, problem w tym że patrząc przez pryzmat trzeciej gęstości widzimy je jako martwe elementy otaczającego nas świata. Planety Wenus czy Mars w trzeciej gęstości mogą być dla nas nieprzyjazne możliwe jednak że w piątej to całkiem fajne miejsce do medytacji. Nie jesteśmy w stanie dostrzec innych gęstości jednak dzięki rozwojowi duchowemu powoli zaczyna się to zmieniać. Dlatego wrażliwe jednostki posiadają dar widzenia zmarłych czy różnego rodzaju energii. Czytając tego bloga możecie być całkowicie nieświadomi że obok was znajduje się jakaś inna istota.

Mnogość wymiarów zmniejsza się wraz ze wzrostem gęstości ponieważ uniwersalnym prawem wszechświata jest zjednoczenie z Bogiem. Bóg zawiera się we wszystkim i tworzy całą budowlę jednak przedstawia także stan zjednoczenia w świetle wszystkich istot.

Istnienie wymiarów równoległych tłumaczy część doniesień UFO, umożliwiają także podróże w czasie i skoki w czasoprzestrzeni.


23 lutego 2008

Nieznany obiekt na fotografii z Dublina

"Cześć, nazywam się Bartosz Kurzeja. Przyjechałem tu z Polski. W Wielkiej Brytani żyję od 8 lat.
Ostatnio odwiedziłem mojego brata w Dublinie i podzielił się ze mną fotografią ze mną. Wyraźnie widzisz, jak obiekt rusza się bardzo szybko w niebieskim niebie. Mój brat nie zobaczył tego obiektu kiedy fotografował okolicę, dopiero później coś pojawiło się na zdjęciu.

Jakieś teorie?"


Opracowanie: Sasquatch

źródło: ufocasebook.com

22 lutego 2008

Kolejne obserwacje z Teksasu

"Byliśmy świadkami niewiarygodnych rzeczy nad Austin. Niedziela (10lutego), niemal o zmierzchu pojawiło się około tuzina statków - pomiędzy statkami pojawił się "ogień". O 7 wieczorem dwadzieścia obiektów okrążyło księżyc na wschodzie. Po ogromnym żółtym błysku, większy z dwóch statków kontynuował lot w kierunku północno-wschodnim, wyglądało to tak jakby coś "wchłonęło" inny statek. Tego samego wieczoru widzieliśmy spektakularny przelot, który wyłączył moją kamerę wideo. Ostatniego piątku (8 lutego), widzieliśmy, że jeden ze statków robi nagły zwrot na z północy na południe , pojawiło się jakby kilkanaście okien z których jeden "poszybował" wylądował ponownie na większym obiekcie - prawie jak na lotniskowcu. Widzieliśmy obiekt który niemal całkowicie wybuchnął tylko po to, by wrócić do jego regularnej czerwieni, niebieskiego i białego stanu jak gdyby nic się nie wydarzyło.

Bardzo trudno zobrazować te obiekty, ponieważ one leciały nisko nad dachami domów i prawie zawsze były zasłonięte przez drzewa ale zrobiłem kilka fotografii w celu badań. Jedno zdjęcie zrobiłem 10 lutego o 8 wieczorem na wschodnim niebie. Trójkąt z 12 lutego został uchwycony na zachodnim niebie około godziny 7:40.

Zauważ, że formacja na trzecim zdjęciu, moim zdaniem wygląda jak nos trójkąta, przynajmniej na tym obrazie. "Nos" jak również cała orientacja "trójkąta" zmieniały się w czasie nanosekund.
Sądzę że większość tych statków jest złożonych z trzech sześciokątnych kul, każdy posiada sześć wtórnych kul -pozwala to statkom, przyjąć wiele form od pojedynczej świetlistej piłki do ogromnego, znakomicie oświetlonego "jak samolot" obiektu. Używając programu Photoshop zastosowałem "kolorową wiązkę linii" by wyciągnąć lekkie związki fali między kulami na pierwszym obrazie.

Nigdy nie uwierzyłem w UFO, dopóki nie zobaczyłem ich na własne oczy. Nie wiem kim są, ale wiem że oni gdzieś tu są."


Opracowanie: Sasquatch

źródło: MUFON, ufocasebook.com

20 lutego 2008

Nieznane obiekty w pobliżu Nowego Jorku

"Nie widziałem przedmiotów w niebie w czasie wziąłem te zdjęcia. 22 maja 2007 roku około 10 byłem na Kamiennym Grzbiecie w Nowym Jorku. Kiedy czekałem, aż ekipa od projektowania krajobrazu przyjdzie do domu naszych klientów, czułem się jakby obserwowany. Nie myślałem o tym dużo, ponieważ miejsce, w którym byłem było domem weekendowym tego szczególnego klienta i sąsiadów. Kiedy ekipa pokazała zdjęcia (w przyblizeniu godzina 10:20) przeszliśmy na frontowe podwórze. Brałem zdjęcia jako odniesienie dla przyszłego planu krajobrazu, tego zespołu i klientów.

Kiedy ściągnąłem zdjęcia, zauważyłem na niebie dziwne obiekty. Dwa zdjęcia, które wysłałem znajdują się poniżej, obiekty na drugim zdjęciu względem pierwszego nieznacznie się poruszyły. Pierwsze zdjęcie pokazuje trzy obiekty bardzo blisko siebie, nieco później przybierają kształt idealnego trójkąta. Druga fotografia (zrobiona natychmiast po pierwszej) pokazuje spodek."
























Kliknij na zdjęcia aby powiększyć.

"Kamienny Grzbiet jest blisko Shawangunks, grzbiet widoczny jest na obrazie po lewej. Klienci żyją tylko na granicy Grzbietu Kamienia i Wysokiej Przepaści."

Opracowanie: Sasquatch

źródła i odnośniki: MUFON, www.ufocasebook.com

Nowy film „Skoczek” ujawnia możliwości teleportacji

"Prześlij mnie na górę, Scotty."

Teleportacja została stworzona na potrzeby serialu "Star Trek". Teraz nowy film nazywany Jumper bada teleportację, która nie używa zewnętrznej technologii. Hayden Christensen, Rachel Bilson, Samuel L. Jackson, Diana Lane i inni, prezentują historię teleportacji nie w sensie technologicznym, ale "naturalnej" zdolności, którą David Rice (Christensen) spontanicznie odkrywa po tym jak prawie utonął. W Jumper, kilka z głównych charakterów odkryło tę zdolność i używają ich podczas przygód i niebezpieczeństw które ich spotkają.

W 1994 filmie Gwiezdne Wrota (Kurt Russell i Jamesa Spader) odkryto starożytny przedmiot który rządowi naukowcy przywrócili do ponownego użycia. W filmach i serialach, Russell i Anderson przedstawiał wojskowych oficerów dowodzących specjalnym zespołem, który teleportuje się do odległych planet i wymiarów używając tego urządzenia. Inne seriale telewizyjne takie jak "Babilon 5" przedstawiały "technologię skoku" używaną w teleportacji. W innym serialu "Quantum Leap" , który emitowano od 1989 do 1993, Scott Bakula grający naukowca, przenosił się nie tylko w przestrzeni, ale również do różnych czasów.

Dziwna nauka

W prawdziwym życiu, niektórych środowiskach została rozpuszczona pogłoska, że USA Rząd ma już technologię skoku technologie i "pokój skoku" aby niemal natychmiast teleportować personel na wielkie odległości. W 2004 w raporcie zleconym przez Siły Powietrzne USA zatytułowanym "Nauka Fizyki Teleportacji" , badacz, Eric W. Davis, Ph.D., zbadał naukowe aspekty potencjału teleportacji.

Davies również przyjrzał się zdolności ludzi do teleportowania używając naturalnych cech fizyki, jak my to rozumiemy. To ludzki potencjał do teleportowania się bez zewnętrznych technologii.
Teleportacja nie używająca technologicznych środków została odnotowana przez historię, włączając w to kilka religijnych tradycji. W pewnych historycznych przypadkach, wydarzenia teleportacji były niezaplanowane i niespodziewane dla ludzi którzy nieoczekiwanie znaleźli się w zupełnie innym miejscu, bardzo oddalonym o tego gdzie znajdowali się przed chwilą.

Fizycy dostrzegają, że im głębiej wchodzą do sub-atomowego i kwantowego poziomu, które podlegają materii i energii w naszym naturalnym świecie, teleportacja wydaje się bardziej możliwa. Odkryto że pewne zachowania kwantowe wydają się wspierać ideę teleportacji.
To jest tylko teoria i naukowcy mogą sprawiać, że mały foton teleportuje się, ale tylko na niewielkim obszarze. Czy amerykańskie wojsko ma statek, który może podróżować znacznie szybciej niż jesteśmy w stanie uwierzyć? Jeżeli tak, to czy rozwinęliśmy technologię samodzielnie, czy nauczyliśmy się jej od innych?

Co przelatuje nad Stephenville, Teksasem i innymi obszarami świata?

Świadomość i natura

Jeszcze inny pogląd na teleportację jest badaniem techniki ESP nazywanej "zdalne postrzeganie" rozwijane przez amerykańskie wojsko, i wywiad od lat 70-tych minionego wieku. Chociaż zdalne postrzeganie zasadniczo zajmuje się podróżą przez czas i przestrzeń ludzkiego umysłu i świadomości, to mogłoby być możliwe czym do reszty ludzkiego ciała, by podążyć za świadomością.

To oczywiście wchodzi w kwestię pytań o duchowej energii oraz subatomowej i kwantowej energii podlegającej materii i naturze.

Na przykład, kiedy przechodzimy, idziemy przez pewien rodzaj "bramy" , "Gwiezdnych Wrót" lub "wormhole" ponieważ podróżujemy od tego świata do innego wymiaru, który nazywamy "Niebem?" I, pewne duchowe istoty albo ludzie mogą wejść do tego duchowego wymiaru i wrócić z powrotem do naszej normalnej Ziemi, by obserwować nas, odwiedzać nas lub prowadzić ukrytą działalności tutaj. ESP jest sposobem komunikacji możliwym nie tylko tu na Ziemi ale między ogromnymi odległościami i wymiarami. UFO wymaga zrozumienia aspektów fizyki i Wszechświata, by przebyć tak szybko ogromne odległości. Ludzie którzy widzieli UFO robiło rzeczy, które nie wydają się być konwencjonalnym samolotem, jak wydarzenia w Stephenville i wielu innych przypadkach. Te sprawozdania i teorie mogą być niezbędne, by pomóc nam rozszerzać możliwości i pojąć na jakich prawach działa wszechświat. My ludzie, będąc częścią natury, wydajemy się mieć te możliwości i potencjał w sobie. Jak jak je odkryć i użyć ich dla konstruktywnych celów, jest wyzwaniem, którym wydaje się być zainteresowanych wielu ludzi. Czy powinniśmy zbadać te możliwości? Lub, jakiejś większej sile pozwolić nam je ujawnić? Obydwie drogi są bardzo interesujące.


Opracowanie: Sasquatch

Steve Hammons

źródło: http://www.americanchronicle.com

18 lutego 2008

Bestia z Gevaudan

Jedną z najbardziej wprawiających w zakłopotanie kryptozoologów sprawą jest tzw. Bestia z Gévaudan, zwierzę podobne do wilka, ale o wielkości krowy, które terroryzowało francuski dystrykt Gévaudan (dzisiejsza Lozčre'a) w latach od 1764 do 1767 roku. Ta mała prowincja, położona w górach Margeride w południowo-środkowej Francji, niedaleko takich miast jak Langogne i Mende, została nawiedzona przez bestię po raz pierwszy w czerwcu 1764 roku. Tego miesiąca, młoda kobieta została zaatakowana przez dużego, wilkopodobnego potwora w Forét de Merçoire niedaleko Langogne. Była jedną z kilku ludzi, którzy przetrwali spotkanie z bestią (la Beté). W październiku tego roku, dwóch myśliwych podeszło stwora i strzelało do niego z bliskiej odległości. Zwierzę zostało trafione cztery razy, ale zdawało się nie ponieść żadnego uszczerbku na zdrowiu. Kapitan Duhamel, dowodzący blisko 60 żołnierzami, rozpoczął polowanie na potwora, kilkakrotnie zranił go, jednak nie udało mu się go zabić. W 1765 roku, król Ludwik XV wysłał doświadczonego łowcę wilków nazwiskiem Denneval do Gévaudan, aby ten zabił bestię. Zanim Denneval wytropił stwora, pewien człowiek o nazwisku Chaumette zobaczył zwierzę niedaleko swojego domu w St.Chely. On i jego dwóch braci postrzeliło bestię dwukrotnie, jednak nadal nie udało się jej zabić. W czerwcu 1765 roku, Denneval zrezygnował z bezowocnych poszukiwań. Miesiąc wcześniej, król Ludwik wysłał swego dowódcę przewoźników broni, Antoine'a de Beauterne. 21 września, rozpoczął on polowanie w Béal Ravine, niedaleko Pommier. Zabił coś, co uważał za słynną bestię. Był to niezwykle duży wilk, długi na 6 stóp (około 1,8 metra). Zwierzę to można było oglądać do początku XX wieku w Muzeum Historii Naturalnej w Paryżu.
Jednak coś wciąż zabijało ludzi.
Latem 1767 roku, setki wieśniaków pielgrzymowało do katedry Notre-dame de Bealieu w pobliżu Góry Chauvet, aby modlić się do Boga o ocalenie od potwora. Uważali go za karę boską. Jednym z pielgrzymów był Jean Chastel. Miał on strzelbę i trzy poświęcone kule. 19 czerwca 1767, miejscowy szlachcic zorganizował wielkie łowy, w którym wzięło udział ponad 300 ludzi. Chastel zaczaił się na stwora w Sogne d'Aubert. Kiedy zwierzę pojawiło się, strzelił do niego. Potwór wreszcie został zabity.
Czym w końcu była bestia? Francuscy wieśniacy wierzyli, że
była rodzajem demona, jednak w tym samym czasie angielscy uczeni stwierdzili, że to skrzyżowanie tygrysa z hieną. Inni mówili o rosomaku, niedźwiedziu, a nawet o pawianie. Niedawno jednak padlina zwierzęcia zabitego przez Chastela została znaleziona w magazynie Narodowego Muzeum Historii Naturalnej w Paryżu. Zostało zaklasyfikowane jako wilk, jednak zoolog Franz Jullien dokładnie zbadał to bardzo źle zachowane ciało i stwierdził, że była to pasiasta hiena (Hyaena hyaena), zamieszkująca Afrykę.

Oprócz słynnego przypadku bestii z Gévaudan, w Europie w nieco bliższych nam czasach pojawiały się tego typu dziwne, nieznane, ale drapieżne i agresywne stworzenia. Przeważnie zabijały one zwierzęta udomowione, takie jak owce, często straszliwie je okaleczając, pozbawiając krwi, dlatego też określane są angielską nazwą ,,maulers", którą przetłumaczyć można na język polski niezbyt gramatycznie jako ,,okaleczacze".
Od maja do września 1810 roku blady strach padł na Ennerdale Water w angielskiej Cumbrii. Nieznane zwierzę zabiło tam owcę, rozdarło jej gardło i wyssało krew, nie pożerając go w ogóle. Podobnie było w 1874 roku w irlandzkim hrabstwie Cavan. Od stycznia do kwietnia jakaś bestia zabiła przynajmniej 42 owce. Również rozdzierała gardło, wysysała krew i w większości przypadków zjadała tylko niewielki kawałek mięsa, lub też w ogóle tego nie robiła. Stworzenie zostawiło ślady przypominające kota, jednak z wyraźnie odciśniętymi pazurami. Tego samego roku, 17 kwietnia stworzenie podobne do wilka zabiło owcę w irlandzkim Limerick. Kilka osób, które również zostało zaatakowane przez zwierzę, trafiło później do zakładu psychiatrycznego, wykazując objawy szaleństwa wywołanego strachem.
Na drugim krańcu Europy, w Orel Oblast w Rosji w lipcu 1893 roku miały miejsce wydarzenia podobne do tych z francuskiego Gévaudan. Rosyjska bestia sterroryzowała wówczas wioskę o nazwie Trosna. Pomiędzy 6 a 24 lipca zwierzę zaatakowało 10 kobiet i dzieci, zabijając 3. Stworzenie opisywane było jako długie, z tępo zakończonym pyskiem i wydłużonym, opływowym ogonem.
Wracając na Wyspy, w listopadzie 1905 roku jakaś bestia zaatakowała dużą liczbę owiec w Badminton w angielskim Gloucestershire. Stworzenie wyssało krew swoich ofiar i pozostawiło ,,mięso niemal nietknięte". Natomiast 19 marca 1906 roku w Guilford w angielskim hrabstwie Kent, nieznane zwierzę nawiedziło szereg farm, zabijając 51 owiec w ciągu jednej nocy. Na koniec, wracając na Kontynent, w 1993 roku, dokładniej od kwietnia do grudnia, w bułgarskim Płowdiw, miały miejsce tragiczne wydarzenia, kiedy to tajemnicze, kotopodobne, ssące krew stworzenie o świecących oczach, zabiło 16 osób.
Te ,,okaleczacze" są same w sobie bardzo niesamowite, ponieważ łączą cechy zwykłych zwierząt z bardziej tajemniczymi i ponadnaturalnymi, jak zresztą jest z większością kryptyd. Chociaż opisy tych zwierząt w poszczególnych przypadkach są dość różne, to jednak można znaleźć wiele wspólnych cech. Typowa bestia jest długa i ciemno ubarwiona, czasami z jasnym wzorem na klatce piersiowej, często o małych uszach i krótkich nogach. Wydają się poruszać równie dobrze na dwóch, jak i na czterech łapach. Czasami zwierzęta te są nadnaturalnie szybkie, skaczą na 20 stóp lub więcej. Wydają się również atakować swe ofiary, zarówno ludzi jak i zwierzęta, głównie w specyficzne miejsca, takie jak głowa, czy kark. Raczej zadowalają się wysysaniem krwi ofiar, niż pożeraniem ich mięsa. Do powyższego opisu na pewno nie pasują drapieżniki z rodziny psowatych, ponieważ ani wilki, ani np. Rosomak hybrydy psa i wilka nie wysysają krwi swoim ofiarom. Natomiast, jeżeli chodzi o wygląd zewnętrzny, jak i usposobienie, idealnie pasują tutaj przedstawiciele rodziny łasicowatych (Mustelidae), tacy jak łasica, wydra. Są to drapieżniki o wydłużonym ciele, krótkich łapach, zwierzęta szybkie i zwinne, a jednocześnie bardzo śmiałe i pozbawione strachu, atakujące często zwierzęta przewyższające je siłą i rozmiarami.
Tak więc, być może w Europie co pewien czas sygnalizują swoje istnienie nieznani przedstawiciele rodziny Mustelidae, dość sporych rozmiarów, agresywni krewni łasic i norek, którzy posilają się krwią zwierząt hodowlanych.


źródło: http://ciemna-strona-dnia.blog.onet.pl

17 lutego 2008

Cyborg przed rokiem 2029

Maszyny osiągną ludzki poziom sztucznej inteligencji w roku 2029, przewiduje wiodący wynalazca USA. "Ludzkość znajduje się w końcowej fazie badań, które sprawią że do ludzkiego mózgu będą mogły być wszczepiane małe roboty zwiększające naszą inteligencję" - powiedział inżynier Ray Kurzweil. Inżynier wierzy że maszyny i ludzie w końcu zlewaliby się przez wszczepiane do ciała implanty, by podwyższyć inteligencję i zdrowie. "To jest część naszej cywilizacji. Ale nie będzie to najazd inteligentnych maszyn, by nas wyeliminować." Maszyny tworzą obecnie wiele rzeczy używanych przez ludzi, są lepsze od ludzi w wielu różnych obszarach.





Nanoroboty mogłyby wędrować po ludzkim ciele i leczyć choroby.

Człowiek kontra maszyna

"Sądzę, że będziemy mieć zarówno sprzęt komputerowy, jak i oprogramowanie, by osiągnąć ludzki poziom sztucznej inteligencji zawierającej naszą emocjonalną inteligencję do roku 2029. Jesteśmy już cywilizacją ludzkich maszyn, używamy naszej technologii, by rozszerzyć nasze fizyczne i umysłowe horyzonty i to będzie dalsze rozszerzenie tego. Ludzie i maszyny w końcu zlewaliby się, przy pomocy urządzeń osadzonych w ciałach ludzi, by utrzymywać ich zdrowych i ulepszyć ich inteligencję. Inteligentne nanoroboty będą wchodzić do naszych mózgów przez włoskowate naczynia i oddziaływać bezpośrednio z naszymi biologicznymi neuronami" powiedział w wywiadzie dla BBC News.

Nanoroboty uczynią nas silniejszymi, umożliwią zapamiętywanie większej ilości informacji i pozwolą wejść przez nasz system nerwowy do w pełni wirtualnych środowisk.

Pan Kurzweil jest jednym z 18 ekspertów którzy zostali wybrani przez amerykańską Narodową Akademię Inżynierii by zidentyfikować wielkie techniczne wyzwania stające wobec ludzkości w XXI wieku.

W skład grupy ekspertów wchodzi założyciel Google Larry Page i genetyk dr Craig Venter.

14 wyzwań zostało ogłoszonych na corocznym spotkaniu amerykańskiego Stowarzyszenia Postępu Nauki w Bostonie, które zakończy się w poniedziałek.


Helen Briggs

Science reporter, BBC News, Boston

16 lutego 2008

Duch z Leeds

Michael Scheres i jego przyjaciel przypadkowo zrobili zdjęcie ducha kiedy pracowali w starym budynku Lewisa, w Headrow. Michael, powiedział:

"Zrobiło się naprawdę zimno, drżałem, to uczucie przechodziło w dół kręgosłupa. Liam, chłopiec, z którym pracowałem, zrobił zdjęcie. Duch pojawił się dopiero na nim. Liam prawie upuścił telefon. Nie mogłem uwierzyć gdy zobaczyłem to po raz pierwszy. Wierzę w życie pozagrobowe ale nigdy nie sądziłem oni że są między nami, dopóki nie widzę dopóki nie zobaczyłem zdjęcia.”

Po obejrzeniu fotografii , Michael przeanalizował historię budynku. Odkrył że w połowie XIX wieku jacyś robotnicy zginęli pod rusztowaniem. Cokolwiek jest na tym zdjęciu mogło być jednym z nich lub kimś z cmentarza. Jeden z przyjaciół Michaela wyznał że przeżył makabryczne doświadczenie.

Zobaczył jak coś wyszło z kąta na jego oczach i poczuł zimno, jednak gdy odwrócił się niczego nie było. Nie jest on jedyną osobą w rodzinie która przeżyła tego typu doświadczenie. Jego mama, Diana, twierdzi że około szóstej odwiedził ją duch jej bliskiego przyjaciela. To było kilka dni po tym, jak on zmarł.

W 2006 roku Diana zobaczyła ducha na zdjęciu z telefonu komórkowego które zrobili jej przyjaciele. .Lewis nie jest jedynym miejscem które posiada takich lokatorów .Temple Newsam Home jest odwiedzany przez kilka duchów, Opactwo Kirkstall jest nawiedzone przez byłego opata, mówi się także że zjawa pianisty gra w środku nocy w miejscowej rewii.


Richard Edwards

źródło: EP Leeds First & County

15 lutego 2008

Czarny obiekt nad Arkansas

Wyszedłem na zewnątrz, by wyprowadzić mojego psa. Wtedy zobaczyłem czarny okrąg unoszący się z tyłu domu. Przyjrzałem mu się, był wielkości ćwiartki Księżyca i poruszał się bezgłośnie w powolnym jednostajnym tempie.

Przestraszyłem się i wróciłem do środka. Poszedłem po aparat żeby zrobić zdjęcie żeby rodzice nie pomyśleli że wpadam w paranoję lub coś podobnego, ale byłem zbyt zdenerwowany aby wrócić na zewnątrz.

Poszedłem więc do sypialni skąd obserwowałem go przez okno, obiekt znajdował się niedaleko domu, ponad linią drzew nad naszym podwórzem. Wziąłem aparat fotograficzny i zrobiłem 4 zdjęcia. Tylko jedno z nich nadawało się do pokazania, ponieważ obiekt znajdował się dość daleko ode mnie. Kiedy znalazł się nad moim oknem zatrzymał się, dopóki nie odleciał kontynuowałem obserwację. Dolna część obiektu wydała się gładka i czarna ale nie lśniąca. Na zdjęciu widać także wypukłość charakterystyczną dla spodków, ale kiedy zauważyłem obiekt wydawało mi się że to czarna dziura w niebie.

Po pewnym czasie zaczął się poruszać, odleciał bardzo szybko. Nie jestem pewny dlaczego tak zareagowałem. To była psychiczna lub fizyczna reakcja wywołana pojawieniem się obiektu, czułem się niezmiernie gorąco, trząsłem się... ale zakładam, że to nagły wzrost adrenaliny spowodowany szokiem gdy po raz pierwszy zobaczyłem to coś.

Zdjęcie wykonano aparatem Kanon PowerShot A530


Źródło i odniesienia: MUFON

14 lutego 2008

Zebranie ONZ ws. UFO

We wtorek 12 lutego br. zebrała się Rada Bezpieczeństwa ONZ celem przewodnim debaty był fenomen zjawiska UFO. Wiele państw jest zaniepokojonych lawinowym wzrostem doniesień o tajemniczych obiektach widzianych w ich strefach powietrznych i żądają wyjaśnień.

W obecnej sytuacji Rada Bezpieczeństwa zdecydowała o stopniowym przekazywaniu informacji poszczególnym rządom a te z kolei swoim obywatelom. Ostateczne zakończenie projektu ujawnienia istnienia inteligentnych istot we wszechświecie wstępnie ustalono na rok 2013.

Ta informacja jest bezsprzecznie poważnym ciosem dla sceptyków. Jeszcze nigdy nie obserwowano tylu obiektów w tak krótkim czasie. Nie można mówić już o lokalnych falach manifestacji. To globalna demonstracja Ich fizycznej obecności we wszechświecie.

Projekt Camelot

OBCE ISTOTY, ANOMALIE CZASOWE I ZAAWANSOWANE TECHNOLOGIE Wywiad z "Henrym Deaconem".

PC ja rozmowy nagranej kamera wideo. Mężczyzna, który go udzielił, pragnie zachować anonimowość i aby uniemożliwić jego identyfikacje, nazwaliśmy go umownie "Henrym Deaconem", z uwagi na jego pewne podobieństwo do postaci z serialu telewizyjnego Eureka. Aby jeszcze bardziej utrudnić jego identyfikacje, pominęliśmy i/lub zmieniliśmy niektóre szczegóły, dbając przy tym o to, aby nie zniekształcić żadnej przekazanej nam informacji. Prawdziwe nazwisko Henry'ego i jego profesja zostały pozytywnie zweryfikowane. Spotkaliśmy się z nim osobiście we wrześniu 2006 roku. Ze zrozumiałych względów był trochę zdenerwowany i zarazem zdeterminowany z nami rozmawiać. W trakcie rozmowy kilkakrotnie reagował milczeniem i znaczącymi spojrzeniami lub enigmatycznym uśmiechem. Sprawiał wrażenie szczerego i czasami nie miał pewności, co może, a czego nie powinien mówić. Momentami czuliśmy, że ujawnianie pewnych tajemnic w sposób uniemożliwiający jego wytropienie, sprawia mu radość. Kilka dodatkowych szczegółów uzupełniliśmy na podstawie informacji, jakie przesłał nam już po rozmowie w e-mailach. Project Camelot (projectcamelot.org)

PC (Project Camelot): Proszę opowiedzieć nam trochę o sobie, tyle ile pan może.

HD ("Henry Deacon"): Jestem obecnie pracownikiem jednej z tych trzyliterowych agencji [bawi się z nami w zgadywankę, dopóki nie odgadniemy, o która agencje chodzi, po czym potwierdził nasz. domysł]. Przypuszczalnie sporo ryzykuje, rozmawiając z panami, niemniej nie zamierzam ujawniać żadnych informacji, które są moim zdaniem tajne i istotne dla bezpieczeństwa państwa. Na przestrzeni wielu lat byłem zaangażowany w wiele przedsięwzięć w różnych agencjach. Żeby przejść od razu do meritum, powiem, ze mam wspomnienia, z których wynika, ze pochodzę z innej planety, ale wszystko to jest zmieszane ze wspomnieniami z dzieciństwa jako ludzkiego chłopaka. To, co czuje, jest bardzo dziwne i trudne do wyjaśnienia. Zawsze bez problemu intuicyjnie przyswajałem skomplikowane informacje naukowe i często rozumiem działanie złożonych układów bez żadnego szkolenia. W zasadzie pracuje przy układach. Nie chce być arogancki, ale znam wiele zaawansowanych informacji - naukowych i innych. Po prostu je znam. Nic więcej nie mogę powiedzieć na ten temat.

PC: Czy może pan udzielić nam jakichś wskazówek na temat agencji, w której pan pracuje?

HD: Nie, nie publicznie. Nie mogę sobie na to pozwolić.

PC: Które z informacji, jakie pan posiada, są według pana warte, aby świat je poznał?

HD: Jest tego tyle, ze nie bardzo wiem, od czego zacząć. Wiedziałem o zamachach z 11 września dwa lata wcześniej, oczywiście nie w szczegółach, ale ogólnie. Mówiło się o tym, o takim wydarzeniu, czymś, co miało zmienić bieg gry. Wiem, ze została zaplanowana wojna miedzy Stanami Zjednoczonymi i Chinami, która ma wybuchnąć w roku 2008. To tez ma charakter geopolityczny i nie ma i związku z czarnymi operacjami jako takimi. O obu tych sprawach słyszałem tylko przelotnie i nie mam na ich temat szczegółowych informacji.

PC: Czy chce pan powiedzieć, ze Stany Zjednoczone i Chiny pracują wspólnie nad zainscenizowaniem wojny?

HD: Pentagon zaczął ja planować w roku 1998. Muszą panowie zrozumieć, że Chiny i Stany Zjednoczone są w zmowie. Ta wojna jest wspólna operacja Stanów Zjednoczonych i Chin. Większość wojen jest aranżowanych w ten sposób i dzieje się tak już od pewnego czasu. Chcą panowie jeszcze usłyszeć coś równie nieprzyjemnego? Usłyszałem to od faceta, który służył w jednostce zajmującej się pociskami rakietowymi rozmieszczanymi dla celów testowych na Pacyfiku i na Dalekim Wschodzie. Pociski były dostarczane na miejsce przeznaczenia w mocno chronionych, szczelnie zamkniętych pojemnikach. Po testach pojemniki są odsyłane z powrotem, również hermetycznie zamknięte, tyle ze puste - rzekomo puste. Pewnego razu człowiek ten był obecny przy otwieraniu takiego pojemnika. Okazało się, że nie był pusty. Był wypełniony workami z białym proszkiem.

PC: Kokaina?

HD: Pozostawiam to panów domyślności. Nie wydaje mi się, by był to cukier. Hipotetycznie mówiąc, przeprowadzenie takiej operacji byłoby z logistycznego punktu widzenia absolutnie bezpiecznym sposobem ominięcia wszelkich kontroli, komór celnych, przejść na międzynarodowych granicach i w portach oraz wszelkich innych punktów kontroli. To wręcz doskonały sposób, tak jak to było w przypadku broni i amunicji, które przekraczały kiedyś granice w workach dyplomatycznych kursujących miedzy konsulatami. Tak się dzieje cały czas.

PC: Czy nazwałby pan siebie fizykiem?

HD: Tak, aczkolwiek posiadam również inne specjalizacje. Tak, można powiedzieć, że jestem fizykiem. Specjalizuje się w układach. Livermo-re1 jest dobrym miejscem na taka prace. Wszyscy tam są profesjonalistami. Tam nikt się nie bawi.

PC: Co może pan powiedzieć na temat obecnego stanu fizyki w kompleksie wojskowo-przemysłowym?

HD: Wyprzedza o dziesiątki lat fizykę głównego nurtu, te, której osiągnięcia są publikowane w powszechnie dostępnych periodykach. Są tam prowadzone prace z niewiarygodnego wręcz zakresu, znacznie wykraczające poza to, co znamy, co fizycy z domeny publicznej tylko sobie wyobrażają.

PC: Czy może podać pan jakieś przykłady?

HD: [Długa pauza] Jest w Livermo-re zadanie o nazwie Shiva Nova, w którym stosuje się matryce gigantycznych laserów. To ogromne lasery, ogromne kondensatory, wiele terawatów energii, a wszystko to w budynku osadzonym na ogromnych sprężynach [rozkłada ramiona, by pokazać ich rozmiary], wszystkie zogniskowane w malutkim punkcie. W ten sposób powstaje reakcja syntezy, która odtwarza pewne warunki panujące podczas prób z bronią jądrową. To coś w rodzaju próby jądrowej w warunkach laboratoryjnych. Problem polega na tym, ze wszystkie wysokoenergetyczne wydarzenia podobne do tego powodują rozdarcie czasoprzestrzeni. Zaobserwowano to już w czasie wybuchów w Hiroszimie i Nagasaki i można to nawet zobaczyć na filmie. Należy patrzeć na to, co wygląda jak rozszerzająca się kula energii. Mogę przesłać panom odpowiedni link, gdzie można to zobaczyć. 2 Problem z tworzeniem rozdarć w czasoprzestrzeni, bez względu na ich wielkość, polega na tym, że dostają się tam rzeczy, których nie powinno tam być.

PC: Dostają się tam rzeczy?

HD: Tak, dostają się tam rzeczy. Rzeczy, które wszyscy znamy, o których dyskutuje sie w Sieci. Istoty i wpływy oraz wszelkiego rodzaju osobliwości i mogę panom powiedzieć, że stworzyły one ogromne problemy.

PC: Jakiego rodzaju?

HD: [Chwila ciszy] Problem polega na ich obecności i tym, co się potem dzieje. Innym problemem jest to, ze powstające pęknięcie w czasoprzestrzeni narusza strukturę czasu, bez względu na to, czy się tego chce, czy nie. Próbowano naprawić to i wszystko skończyło się skomplikowanym nakładaniem się pętli czasowych. Niektóre obce istoty starają się pomagać, a inne... inne nie. Kiedy przewidujemy przyszłość, można mówić jedynie o prawdopodobnych i możliwych przyszłościach. To wszystko jest niezwykle skomplikowane i super-tajne. W zasadzie to panuje wielki bałagan. Otworzyliśmy puszkę Pandory Projektem Manhattan i do dzisiaj nie udało się nam znaleźć sposobu na poradzenie sobie z konsekwencjami.

PC: Sprawa wielu linii czasu brzmi, jakby zostało to wzięte z Dana Bunscha. Czy może pan to skomentować?

HD: [Potrząsa przecząco głową] Nic nie wiem o tym...

PC: W porządku. Co jeszcze może nam pan powiedzieć na temat problemu z linia czasu?

HD: Tylko tyle, ze jest on nie rozwiązany. Ryzyko polega na tym, ze za każdym razem, kiedy usiłujemy się z nim uporać, przybiera na sile. Za każdym razem pogarsza się.

PC: Czy obce istoty - przynajmniej niektóre z nich - są podróżnikami w czasie? Tak twierdzi Dan Burisch.

HD: Tak.?

PC: Czy wie pan coś o Projekcie Montauk?

HD: Spowodował ogromne problemy i... wygenerował 40-letnią pętle. Nic nie wiem o Alu Bieleku. Sadze, ze część jego informacji to przypuszczenia. Ale coś w tym rodzaju rzeczywiście miało miejsce, eksperyment filadelfijski tez. W to wszystko bardzo zaangażowany był John von Neumann.

PC: Montauk się wydarzył?

HD: Tak. To był prawdziwy bajzel. Wytworzyli rozdwojenie czasu, którego wciąż nie możemy naprawić. To samo odnosi się również do Projektu Rainbow, Gwiezdnych Wrót... nad tym tez pracowali. Niektóre raporty na temat Montauk, te w Sieci, są dla mnie nieprzekonywujące. Wdziałem zdjęcia aparatury, która rzekomo używali - to tandeta, kupa rupieci.

PC: [Bill] Mam problem z tymi czasowymi portalami, ponieważ nie rozumiem, jak i dlaczego są one związane z planeta w określonym miejscu, kiedy przemieszcza się ona w przestrzeni. Jeśli w czasoprzestrzeni zostaje stworzony portal, to należałoby się spodziewać, ze bardzo szybko pozostanie gdzieś z tylu w wyniku obrotu Ziemi i jej przemieszczania się po orbicie, a także ruchu układu słonecznego wokół jadra galaktyki. Chodzi mi o to, ze wszystko bez przerwy porusza się. Potrafi pan to wyjaśnić?

HD: Nie, nie potrafię... ale rozumiem, o co panu chodzi, o to, ze portale utrzymują się w określonej lokalizacji. Są jakby zakotwiczone do planety. Tak to już jest. Nic mam pojęcia, dlaczego nie zostają z tylu lub po prostu nie odlatują gdzieś. Może to sprawa grawitacji. Panów domysły są równie dobre jak moje. Jeden z portali łączy nas z Marsem i jest to stale połączenie bez względu na położenie Marsa i Ziemi na swoich orbitach. Mamy tam bazę założoną na początku lat 1960. Nawiasem mówiąc, mamy wiele baz.

PC: Wiec już zbadaliśmy Marsa...

HD: Oczywiście, dawno temu. Czy widzieli panowie Altematiw Three (Trzecia Alternatywna). Jest tam trochę prawdy. Nagranie z lądowania na Marsie było parodia, podobnie jak inne sceny, ale ogólnie jest w tym trochę prawdy.

PC: Co jeszcze panu wiadomo jako fizykowi pracującemu przy tego rodzaju zadaniach?

HD: Hm... Może to panów zainteresuje, jeśli interesuje panów fizyka. Wiedza panowie, co to jest sygnał nielokalny, kiedy dwie cząsteczki znajdujące się w różnych częściach wszechświata mogą natychmiast komunikować się ze sobą, bez względu na dzielącą je odległość. Skonstruowano już urządzenia do porozumiewania się na ogromne odległości i lokalnie przy wykorzystaniu metodologii, która uniemożliwia podsłuch, ponieważ pomiędzy dwoma urządzeniami nie przemieszcza się nic, co można by przechwycić. Niemożliwe jest złamanie szyfru lub podsłuchanie, ponieważ nie przemieszcza się żaden sygnał - nie ma sygnału, który można by przechwycić i odkodować. Urok tych urządzeń polega na tym, że mają bardzo prostą budowę. Niezbędne do tego obwody można zbudować w domowych warunkach, wykorzystując tanie części, które każdy może kupić w sklepie. Można to zbudować, pod warunkiem że się wie, jak to zrobić.

PC: Czy są jakieś inne zastosowania tego odkrycia poza łącznością?

HD: [Chwila zastanowienia] Tak.

PC: Co jeszcze może pan nam powiedzieć?

HD: Hm... Muszę powiedzieć, że początkowo nie zdawałem sobie sprawy, że są panowie tymi, którzy stworzyli stronę Serpo3. Pozwolę sobie zaznaczyć, że ona tak się nie nazywała i wątpię, by podróż zajmowała im dziewięć miesięcy. Oni tak nie podróżują.

PC: Chce pan powiedzieć, że ma charakter natychmiastowy?

HD: [Chwila zastanowienia] Nie wydaje mi się, żeby oni podróżowali w taki sposób, w jaki opisano to na stronie Serpo. Może były inne wyprawy. Mogło ich być bardzo dużo. Ale wyprawy na duże odległości najlepiej odbywać przez portale. Wszystko inne jest... jest po prostu niewydajne.

PC: Chodzi panu o to, że wykorzystali Gwiezdne Wrota?

HD: Przypuszczam, że można to tak określić. Podejrzewam również, że tym układem nie jest Zeta Reticuli. Według mnie to mógł być układ Alfa Centauri. Wydaje mi się, że wspomnieli panowie o nim na stronie.

PC: Czy potrafi pan to jakoś uzasadnić?

HD: No cóż, Zeta 1 i Zeta 2 są położone daleko od siebie. Alfa Centauri i Proxima Centauri znajdują się z kolei dosyć blisko siebie. Alfa Centauri ma układ słoneczny bardzo podobny do naszego, ale starszy. Planety są na stałych orbitach. Są tam trzy zamieszkałe planety: druga, trzecia i czwarta... nie, chwileczkę, piata, wydaje mi się, że druga, trzecia i piąta.

PC: To niesamowite. Wie pan o tym za sprawą swojej pracy? Chodzi mi o to, czy natknął się pan na te informacje w trakcie swojej pracy?

HD: Tak. To jest znane. Stosunkowo łatwo tam dotrzeć, niecałe pięć lat świetlnych, a to jest, jak panowie wiedzą, bliskie sąsiedztwo. Tamtejsi mieszkańcy... są bardzo podobni do nas. To nie Szaraki, są tacy jak my. Ludzka forma jest bardzo rozpowszechniona we wszechświecie.

PC: [Bill] Czy jedna z tamtych planet ma charakter pustynny? To właśnie widziałem na zdjęciu, które opisałem. Dwa słońca nad pustynnym krajobrazem. To zrobiło na mnie duże wrażenie [patrz artykuł na stronie Serpo].

HD: Tak. To pustynna planeta.

PC: Czy znany jest panu Projekt Zwierciadło?

HD: Brzmi znajomo...

PC: To rodzaj techniki, o której opowiadał nam Dan Burisch. Umożliwia ona wgląd w przyszłość. Czy miał pan z tym styczność?

HD: Ta technika nie została opracowana u nas. Dostaliśmy ją albo pochodzi z pojazdu, który przejęliśmy. Nie pracowałem przy tym.

PC: Mówi się, że w Los Alamos mają wrota wykonane przez człowieka. Czy wie pan coś na ten temat?

HD: [Patrzy na nas milcząco i uśmiecha się enigmatycznie].

PC: Co może pan powiedzieć o Los Alamos?

HD: Istnieje strona internetowa Los Alamos, którą panom prześlę. Proszę poszperać tam w dziale "gravity shielding" ("osłona grawitacyjna") itp. Tam jest wszystko. Być może przez pomyłkę znalazło się w ogólnodostępnym miejscu. Proszę doradzić ludziom zapis stron, jakie tam znajdą, zanim zostaną stamtąd wycofane, gdy ukaże się ten wywiad, jeśli się ukaże. W tej chwili można to bez trudu obejrzeć. Trudno mi coś więcej powiedzieć.?

PC: Co może nam pan powiedzieć o obecności obcych istot?

HD: Proszę obejrzeć film Wavelength (Długość fali). Nakręcono go na podstawie prawdziwej historii. Widzieli go panowie? Nakręcono go na podstawie historii, która rozegrała się w Hunter Liggett. Warto obejrzeć.

PC: Nie widzieliśmy. Gdzie leży Hunter Liggett?

HD: 145 kilometrów na południowy wschód od Monterey w Kalifornii. Swego czasu pracowałem w Fort Ord. Było to w latach 1970., kiedy służyłem w wojsku, pracując w CDCEC, czyli Combat Developments Command Experimentation Command. Testowaliśmy wtedy wszelkiego rodzaju urządzenia i mieszkaliśmy w warunkach polowych. I nosiliśmy gogle chroniące przed promieniowaniem laserowym i rutynowo rozszerzano nam źrenice w celu sprawdzenia, czy nie doszło do oparzeń siatkówki. Nawet część bydła pasącego się na polach nosiła zmodyfikowane gogle. To był najdziwniejszy z widoków, jakie można sobie wyobrazić. Pewnego dnia w czasie testów pojawił się dysk który unosił się dokładnie przed nami, nad polami, no i [pauza] zestrzeliliśmy go.

PC: Zestrzeliliście ten dysk?

HD: [Potrząsa twierdząco głową] I w żadnym wypadku nie powinniśmy byli tego robić. To nie ja osobiście, ale cała grupa to zrobiła. Nawiasem mówiąc, mieliśmy tą dziwną broń i wydaje mi się, że spanikowali, wydało im się, że są w kinie, czy coś w tym rodzaju. Dysk został uszkodzony i przechwycony razem z załogą, i właśnie wtedy przez chwilę ich widziałem. Byli to mali bezwłosi humanoidzi podobni do dzieci. Mieli też małe oczy, ale nie takie wielkie w kształcie migdałów. Nie sądzę, by ktoś o tym wiedział o ile wiem, nie ma o tym wzmianki w Internecie.

PC: To ciekawe. Nigdy nie słyszałem o tym incydencie.

HD: Większość pozostałych świadków wylądowała w Wietnamie i wielu z nich zginęło. Możliwe że jestem jedynym świadkiem, który jeszcze żyje... Nie wiem... Kiedyś miałem oryginalne zdjęcie obcej istoty. Pokazałem je pewnej kobiecie, bardzo zdolnej, która była mikrobiologiem zatrudnionym w jednej z agencji. Przestraszyła się jak cholera. Nie mogłem uwierzyć, że nie chce mieć z tym nic wspólnego. To mi unaoczniło, że społeczeństwo nie jest przygotowane na ujawnienie tej informacji, nawet naukowcy. Ta kobieta była naprawdę mądra. Nie starałem się przełamywać jej dziwnego oporu, po prostu nie chciała nic wiedzieć. Była, wiedzą panowie, bardzo przerażona.

PC: Czy może pan opisać istotę, która była na tym zdjęciu?

HD: Była to mała istota o ciemnej skórze, jakby czarnej i pomarszczonej. Była jedyną istotą, która ocalała z wypadku, ale wkrótce potem zmarła. Miała samonaprawiający się kombinezon. Była to swego rodzaju tkanina lub coś w tym rodzaju, która sama się naprawiała. Istota ta miała przy sobie jakieś urządzenie, coś w rodzaju zdalnego sterownika, które jej zabrano.

PC: Czy była to istota, która ocalała z katastrofy?

HD: [Chwila przerwy] Nie... chodzi o to, że to bardzo skomplikowane. To bardzo złożone i możliwe, że nikt nie posiada pełnej informacji. Większość agencji nie wie tego, co wiedzą inne agencje. Wszystkie informacje są bardzo rozczłonkowane. Nikt nie rozmawia z nikim na te tematy. Czasami całe przedsięwzięcia są powtarzane kosztem, Bóg wie ilu miliardów, tylko dlatego że nie wiedziano, iż ktoś inny realizuje lub realizował coś takiego. Wszystko jest trzymane w tajemnicy. Chodzi mi o to, że jako naukowiec wiem, iż naukowcy mają czasami związane ręce, ponieważ nie mogą się swobodnie porozumiewać. Tak naprawdę, to w ogóle nie mogą się porozumiewać [śmieje się]. A są dziesiątki, setki tajnych zadań, oczywiście tych najważniejszych. To jeden wielki bałagan. Proszę posłuchać, jest wiele grup obcych istot i oprócz nich są jeszcze nasi przodkowie. Są pętle czasowe w pętlach czasowych i wszystko to jest przemieszane. Aby to wszystko jakoś w głowie uporządkować, trzeba by chyba mieć iloraz inteligencji na poziomie 190.

PC: Proszę opowiedzieć nam o pętlach czasu. I przy okazji, chcielibyśmy jeszcze raz zapytać, czy rzeczywiście nie słyszał pan o Danie Burischu?

HD: Proszę mi wierzyć, ale nie przypominam sobie.

PC: W ubiegłym miesiącu przeprowadziliśmy z nim wywiad. Jest zaraz za Johnem Learem na stronie internetowej Projektu Camelot.

HD: Widziałem panów wywiad z Johnem Learem, rozmowę o zdjęciach Księżyca i sposobie, w jaki są retuszowane. NASA robi to cały czas. Nawiasem mówiąc, to ciekawy facet. Chciałbym się kiedyś z nim spotkać. Niewielu ludzi wie również o retuszowaniu obrazów radarowych przeznaczonych dla Ogólnokrajowej Służby Meteorologicznej [National Weather Service]. Nie chodzi mi o to, że jest to robione ręcznie, ale o to, że te obrazy są filtrowane elektronicznie przy pomocy przeznaczonego do tego celu specjalnego oprogramowania. Niektóre ze śladów na radarze są ogromne. Ponadto radar nie odnotowuje obiektów poruszających się szybciej od określonej prędkości rzędu kilku tysięcy mil na godzinę. Oprócz tego są jeszcze inne ślady, które są usuwane.

PC: UFO?

HD: Oczywiście. Często są optycznie niewidoczne, a mimo to radar je wychwytuje. Są też widoczne w ultrafiolecie. Nie wydaje mi się, by ludzie o tym wiedzieli.?

PC: Czy może pan coś powiedzieć o pętlach czasu?

HD: Dobrze. [Długa przerwa] W przypadku pętli czasu chodzi o to, że jest wiele równoległych linii czasu, wiele odgałęzień. Nie ma paradoksów. [Rysuje schemat.] Jeśli ktoś cofnie się w czasie i zabije swojego dziadka - to ten paradoks, o którym wszyscy mówią - nie wystąpi żaden paradoks. Kiedy cofa się w czasie i zmienia przeszłość, tworzy się odrębną linię czasu, która stanowi nowe odgałęzienie pierwotnej linii czasu. Na tej linii czasu ten ktoś nie urodzi się i nie będzie istniał i w tym względzie ten paradoks jest prawdziwy. Rozumieją panowie? Ale na tej linii czasu, na której ten ktoś znajduje się tutaj i teraz, istnieje i kontynuuje swoje istnienie. Nie ma paradoksu [dziadka]. To proste. Rozumieją panowie? Mamy do czynienia z różnymi odgałęzieniami, swego rodzaju drzewem czasu. Żadne prawa nie zostają naruszone. Wszystkie przyszłe wydarzenia są tylko możliwościami, nie są pewnością. To ważne rozróżnienie. To wszystko, co mogę panom na ten temat powiedzieć.

PC: Czy wie pan coś na temat smug na niebie?

HD: Te smugi wymyślił Edward Tel-ler i są one efektem rozsiewania tysięcy ton aluminiowych mikrocząsteczek w górnych warstwach atmosfery w celu zwiększenia albedo planety, zdolności odbijania promieni słonecznych z powodu globalnego ocieplenia. Na innej planecie w podobnej sytuacji zastosowano mikrocząsteczki złota. Widocznie mieli dużo złota. My zamiast złota używamy aluminium. Częściową przyczyną globalnego ocieplenia jest efekt cieplarniany, który z pewnością pogarsza sprawę, ale główną przyczyną jest zwiększona aktywność Słońca i to ona stanowi prawdziwy problem.

PC: Dlaczego te informacje nie są ogłaszane publicznie? Wydaje się, że ludzie powinni i chcieliby to wiedzieć i nie ma w tym żadnego zagrożenia dla bezpieczeństwa, jeśli to, co pan mówi, jest prawdą.

HD: Naukowo rzecz ujmując, jest to ryzykowne przedsięwzięcie. Nie jest dostatecznie rozumiane. Może się udać lub nie. Wszystko może bardzo łatwo ulec pogorszeniu. Mogą też być uboczne skutki dla zdrowia, a także dla pogody, i Bóg raczy wiedzieć, jakie jeszcze. To ma wpływ na całą planetę i mamy tu jednostronną niedemokratyczną decyzję, nie związaną z politycznym lub demokratycznym procesem, w postaci wdrożenia specjalnego potężnego technicznego przedsięwzięcia, które wpłynie na każdego na naszej planecie. Jeśli to nic jest kontrowersyjne, to nie wiem, jakie jest. Rozwiązaniem jest utrzymanie tego w tajemnicy. To normalne rozwiązanie w rodzaju odruchu kolanowego.

PC: Uda się?

HD: Nie wiem.

PC: Czy ma to również związek z wojnami pogodowymi?


HD: [Chwila przerwy] Tak, są wojny pogodowe. Siły powietrzne zawładną pogodą nie później niż za dwa lata.

PC: Co jeszcze może nam pan powiedzieć?

HD: Przeczytajcie panowie The Report from Iron Mountain (Raport z Żelaznej Góry). Większość tego, co tam napisano, jest prawdą. Pracowałem w pewnym zespole w [usunięte]. Wezwali nas i przekazali raport. Dziwne było to, że nie wiązało się to wcale z tym, nad czym pracowaliśmy. Pojawiło się po prostu znikąd i nikt z nas nie spodziewał się tego. Facet oświadczył, i nigdy tego nie zapomnę, ponieważ bardzo zapadło mi to w pamięć, że "sa wilki i owce, i my jesteśmy wilkami". Potem kazali nam iść i przeczytać raport. Nie było żadnego wyboru i nadal go nie ma. Uważają, że jest za dużo ludzi, i proszę sobie wyobrazić, że mają rację. To prawda. ' Doszli do wniosku, że trzeba się ich pozbyć, i planują rozwiązanie tego problemu. Tak się składa, że nie sądzę, by tak musiało się stać. Pomijając to, co dotąd powiedziałem o kłopotach z czasoprzestrzenią, problemem jest przeludnienie. To bardzo proste. Są programy zmniejszenia światowej populacji dla dobra wszystkich. Mogą panowie wierzyć lub nie, ale intencje są słuszne. Wszystko zostało zaaranżowane jeszcze przez Kennedy'ego. Włączono do tego korporacje RAND oraz jednego z Rockefellerów, zapomniałem tylko którego, przypuszczalnie Laurence'a.

PC: Eliminując ludzi?

HD: W zasadzie tak. Sztuczne wirusy, które zostały rozmieszczone przy wykorzystaniu szeregu środków, są trudne do wykrycia i zidentyfikowania i prawie niemożliwe do leczenia. Ludzie z publicznej służby zdrowia nie są w stanie ustalić, co się dzieje.

PC: A co pan osobiście o tym sądzi?

HD: Mam bardzo mieszane odczucia. [Przerwa] Jako człowiek z krwi i kości jestem tym przerażony. Jako naukowiec, którego nauczono patrzeć na problemy pod katem korzyści, szerokiego spojrzenia, muszę stwierdzić, że rozumiem ten punkt widzenia. Muszą panowie zrozumieć, że ja wcale tego nie bronię ani się z tym nie godzę. Po prostu komentuję z naukowego punktu widzenia. Problemy, przed jakimi stoimy na naszej planecie, są tak ogromne, ze bardzo niewielu ludzi ma wykształcenie i doświadczenie pozwalające na ogarnięcie całości, by widzieć to wszystko jednocześnie w tym samym polu widzenia. Moja sytuacja jest inna i mam szanse postrzegania wielu tych spraw jednocześnie ze względu na naturę mojej pracy. Większość ludzi w ogóle tego nie dostrzega, ja natomiast pracowałem w wielu agencjach i mam przed oczami szeroki obraz. Czy wiedzą panowie, że testowanie biologicznych i chemicznych środków na obywatelach USA jest legalne? Wystarczy do tego tylko zgoda burmistrza miasta lub jego odpowiednika, albo jakiegoś innego reprezentanta. Nikt o tym nie wie, ale można to sprawdzić. Proszę to sprawdzić. To wszystko jest bardzo precyzyjnie ukryte w przepisach prawnych i jest dostępne dla wszystkich. To wszystko tam jest.

PC: Ujawnił pan w tej rozmowie bardzo dużo nieprawdopodobnych informacji. Jak brzmi pańskie najważniejsze przesłanie skierowane do ludzi?

HD: Słuchajcie, panowie, nie chcę nikogo szokować, ale nie jestem też optymistą. Problemy, które stoją przed nami na tej planecie jako rasą, są ogromne. Nie sadzę, by większość normalnych ludzi była gotowa i potrafiła zrozumieć oraz chciała zmagać się z ogromną skalą i złożonością tego wszystkiego. Mają wystarczająco dużo kłopotów z przezwyciężaniem trudności dnia codziennego, a te problemy są na zupełnie innym poziomie. Przeludnienie jest naprawdę największym zagrożeniem. Wszystko inne ma z tym związek. Potrafię zrozumieć, że wojsko bierze sprawę w swoje ręce. Czy sądzą, panowie, że gdyby doszło do pełnego ujawnienia wszystkich problemów i wszystkich proponowanych rozwiązań, rzeczywiście pomogłoby to komukolwiek z nas? Sadzę ze nie. To jeszcze bardziej wszystko by skomplikowało. Gdzieś w głębi siebie też uważam, że wszyscy powinni się o wszystkim dowiedzieć, w przeciwnym wypadku nie zgodziłbym się na rozmowę z panami. Najistotniejszą rzeczą, którą chciałbym zakończyć tę rozmowę, jest to, że mam nadzieję i chcę wierzyć, że my, ludzie, potrafimy dać sobie radę z tym wszystkim, jednak czasami budzę się z rana i wątpię w to. Gdzieś w głębi siebie chciałbym, aby ludzie dowiedzieli się o wszystkich ważnych sprawach, które są trzymane z dala od nas wszystkich. Poza tym nie wiecie, panowie, jeszcze tego, czego wam nie powiedziałem.

0 prowadzących wywiad: Bill Ryan i Kerry Cassidy stanowią zespół kryjący się za Projektem Camelot. Pełny tekst ich wywiadu z "Henrym Deaconem" można znaleźć pod adresem http://projectcamelot.org [projectcamelot.org/livermore_physicist.html].Na tej samej stronie internetowej znajduje się również transkrypt.



PS jak i wywiad z Danem Bunschem.

Z autorami skontaktować się można, pisząc na adres poczty elektronicznej support@projectcamelot.org.

Przełożył: Jerzy Florczykowski
Korekcja: Sasquatch


Przypisy:
1. Laboratorium naukowe, którego pełna nazwa brzmi Lawrence Livermore National Laboratory (Krajowe Laboratorium im Lawrence'a w Livermore). Od momentu swojego powstania w roku 1952 zajmuje się badaniami w zakresie rozwiązań zwiększających bezpieczeństwo publiczne oraz rozwojem nowych technologii. LLNL jest zarządzane przez Uniwersytet Kalifornijski i podlega rządowi USA. Dodatkowe informacje na jego temat można znaleźć w Internecie pod adresem www.llnl.gov/PAO - Przyp. tłum.

2. http://www.waynesthisandthat.com/

3. Project Serpo (również "Project Crystal Knight") to rzekomo supertajny program wymiany miedzy rządem Stanów Zjednoczonych i obcymi istotami z odległej planety o nazwie Serpo. Mówi sie, ze w roku 1965 na Serpo udało sie 121 ludzi, natomiast na Ziemi została jedna obca istota. Podobno program ten został zainicjowany po katastrofie pojazdu Scrpian, w następstwie której za pośrednictwem ocalałej istoty ustanowiono kontakt. - Przyp. tłum.

4. lanl.arxiv.org

5. Henry wyjaśnił później w e-mailu, ze "Kennedy nie odpowiadał za wprowadzenie w życie zaleceń zespołu doradców korporacji RAND... on tylko zlecił przeprowadzenie odpowiednich analiz".

6. US Code Chapter 32, Title 50, seetions 1520a i 1515.
źródło: Nexus marzec-kwiecień 2007



Wkrótce kolejna część wywiadów Projektu Camelot...

13 lutego 2008

Światła nad Clairemont

Świadkowie zeznali, że byli na przyjęciu z okazji nowego roku i widzieli formację świetlistych obiektów poruszających się na zachód.

Pierwotnie wyemitowano na Fox Channel 6 w San Diego, California.

Aby odtworzyć film kliknij na klatkę filmową.


12 lutego 2008

Nieznany obiekt na fotografii w Indianie

USA, Indiana 31 stycznia 2008:

Byłem sam w domu i zdecydowałem pójść do kuchni, by wziąć szklankę wody i być może znaleźć przekąskę. Gdy tylko zbliżyłem się do kuchni/jadalni ( są tym sam pokojem i mamy tam okno/ patio) zauważyłem coś, natychmiast pomyślałem że był to helikopter oddalony o około 300 - 400 stóp na drugiej stronie ulicy ponad linią drzew. Pomyślałem, że to niezwykłe... wtedy to uderzyło mnie, iż nie usłyszałem w ogóle jakiegokolwiek hałasu ! I wtedy oczywista różnica kształtu uderzyła jak torba skał i pobiegłem po mój aparat fotograficzny - dosłownie ( prawie potknąłem o pled).

Nie wiem jak długo obiekt się tam znajdował zanim go zauważyłem, ale sterczał jeszcze przez 2 albo 3 minuty... nie poruszając się, błyskając albo cokolwiek. Jedyna rzecz, którą zauważyłem była rodzajem falującego powietrza otaczającego przedmiot - to dotknęło mnie najbardziej. To było podobne do tego co można zobaczyć na drodze w upalne dni. Robiło się ciemno, ale wyraźnie pamiętam ciemną linię drzewa migoczącą tylko pod obiektem.

Miałem wystarczająco dużo czasu, by zrobić zdjęcie na moim aparacie fotograficznym ( zanim baterie umarły) i dostałem wiadomość na mój telefon komórkowy zanim to błyskawicznie " zniknęło " --- mówię to, ponieważ sądzę że to odleciało nagle z ogromną prędkością... to właściwie wydawało się znikać i maleć, ale nieznacznie wygięło się w górze. Sądzę że odleciał dokładnie na zachód.

Dawno temu, kiedy byłem małym dzieckiem, pamiętam widzenie zabawnego światła w niebie (z daleka ) i widziałem jak robi wszystkie rodzaje " trików " ~ ale nie mógłbym właściwie powiedzieć jaki to obiekt. To jedyny inny obiekt jaki widziałem z bliska na własne oczy. To było bardzo ekscytujące (chociaż przez kilka nocy trudno mi było zasnąć!).

źródła: http://www.ufocasebook.com , MUFON

9 lutego 2008

Sfinks

Sfinks nie jest lwem poniważ przy jego obecnym kształcie proporcje głowy do reszty ciała się nie zgadzają. Najprawdopodobniej pierwotnie znajdowała się tam głowa szakala. Głowa lwa jest poprostu za mała. Ponadto sfinks nie jest starszy od piramid tylko go nie odrestaurowali za czasów Cheopsa. Największym dowodem jest wapienna stella znaleziona w roku 1850 w pobliżu piramidy, na której sam Cheops kazał wyryć, że tylko odbudował świątynię Izydy - pani piramidy (Zachodniej Góry Hathor), obok domu Sfinksa i kazał wznieść jedną z trzech minipiramidek na cześć swojej żony Henutsen. Dowód kłuje w oczy, a rozbić nie idzie, bo znany zabytek, więc egiptolodzy skrzętnie go pomijają.

Oglądając Sfinksa łatwo zauważyć rażącą dysproporcję pomiędzy głową i tułowiem. Wynika to zapewne z tego, że głowa Sfinksa została ponownie wyrzeźbiona w czasach dużo późniejszych (brak erozji spowodowanej padającym deszczem, a ulewne deszcze ustały ponoć około 9500 r. pne) i przedstawia... nie wiadomo kogo. "Święta Inkwizycja" współczesnej nauki mówi, że głowa przedstawia twarz faraona Chefrena, ale specjaliści (eksperci nowojorskiej policji zajmujący się ustalaniem rysopisów) stanowczo odrzucili taką możliwość po porównaniu twarzy Sfinksa i faraona. Nie znaczy to, że wyrzeźbiona głowa nie jest dziełem artystycznym. Przeciwnie, świadczy o wysokiej technice i kunszcie wykonawcy. Być może to twarz jednego z wielkich nauczycieli (kapłana lub jednego z królów Egiptu), który przetrwał kataklizm. Można też przeprowadzić logiczne rozumowanie - skoro głowa Sfinksa nie posiada śladów erozji, a deszcze ustały około 9500 lat temu, to chyba można wysnuć wniosek, że przedstawiciele tej cywilizacji żyli jeszcze po roku 9500 pne. i być może korzystali z resztek wielkiej techniki.

Dziwi mnie także upór z jakim Zahi Hawass wydaje jeśli nie dziesiątki to setki tysięcy dolarów na "restaurowanie" Sfinksa. Pierwowzór nie był zbudowany z byle cegiełek, a stanowił jednolity monolit. Rozumiem, że dzisiejszy robotnik pracujący przy renowacji ma swój "udźwig" i rozmiar cegły musi być dopasowany do jego możliwości, ale "sztukowanie" cegłami tej klasy zabytku wręcz cudownie go oszpeca i nie pomoże tu nawet tynkowanie. Decyzja ta ma jednak swoje "korzyści". Po pierwsze w przyszłości całkowicie uniemożliwi badanie zerodowanej powierzchni posągu, a po drugie skutecznie dziś blokuje fundusze na szersze badanie płaskowyżu w Giza, który kryje pod ziemią o wiele większe zagadki niż te, na które natrafiono do dzisiaj. Ewidentne hamowanie szerszych badań nie pozwala na wyciągnięcie innych wniosków niż te, które dziś nam serwuje ten najbardziej medialny egiptolog.

6 lutego 2008

Czy Planeta X istnieje ?

Do niedawna astronomia zajmowała się jedynie przedstawianiem jak najmocniejszych argumentów dotyczących charakterystyki planet od planetoid. Po wielu latach kłótni udało się dojść do porozumienia dzięki któremu mamy obecnie 8 planet właściwych oraz kilkanaście mniejszych obiektów znanych planetami karłowatymi (np. Pluton, Sedna...). Wszystko byłoby pięknie gdyby nie pewien drobny szczegół który oddziaływuje na zewnętrzne planety Układu Słonecznego. Po odkryciu tej anomalii niektórzy astronomowie wysunęli hipotezę iż na krańcach systemu znajduje się potężne ciało niebieskie które zakłóca orbity Urana i Neptuna. Odkrycie to opublikowano w gazecie "New York Times" w czerwcu 1982 roku:

"Coś nieznanego, poza najdalszym zasięgiem znanego układu słonecznego oddziaływuje na planety Uran i Neptun. Grawitacyjna siła zaburza dwie, gigantyczne planety powodując niezgodności na ich orbitach. Siła sugeruje obecność oddalonego i niewidocznego dużego obiektu, czyli długo szukanej dziesiątej planety. Astronomowie są tak pewni istnienia nowej planety, że od razu ją nazwali „Planeta X – dziesiąta planeta”.

W roku 1983 istnienie tajemniczego obiektu potwierdził teleskop IRAS. Nie udało się go jednak jednoznacznie sklasyfikować. Może on być planetą, gigantyczną kometą, pobliską protogwiazdą, która nigdy nie była na tyle gorąca, aby przeobrazić się w gwiazdę, odległą, dopiero, co formującą się galaktyką, czy galaktyką tak pogrążoną w ciemnym pyle, że światło gwiazd nigdy nie może i nie będzie w stanie się przebić. Jedyne co udało się ustalić to to iż wielkość obiektu jest porównywalna z Jowiszem.


Oficjalnie nic nie wskazuje na to aby obiekt zbliżał się do Ziemi. Zastanówmy się jednak jakie szkody przyniosłoby bliskie jego przejście.

Zbliżając się Planeta X zachwiałaby równowagą Układu Słonecznego. Jowisz czy Saturn nie odczułyby skutków pojawienia się w pobliżu potężnej anomalii grawitacyjnej. Sytuacja zmieniłaby się diametralnie gdy Nibiru zbliży się do pasa asteroid. Nie muszę chyba tłumaczyć jak zadziałałaby na tą delikatną strukturę. Setki tysięcy obiektów pomknęłoby w niekontrolowany sposób ku wewnętrznej części systemu. Wiele z nich na pewno trafi w Ziemię która podobnie jak pozostałe planety wewnętrzne może zostać wypchnięta ze swej orbity. Ponadto Ziemian czekałaby powtórka z historii. Oczywiście chodzi o potop, najbardziej niszczycielską broń natury która w ciągi kilku godzin jest w stanie wymazać wszelkie ślady bytowania naszej cywilizacji. Ostatnie takie wydarzenie miało miejsce około 10 000 lat p. n. e. co idealnie zbiega się z datą zatopienia mitycznej Atlantydy. Mimo iż jej wpływy obejmowały Amerykę Północną i Środkową, Afrykę, Europę, nie można wykluczać także pewnych obszarów Azji, nie pozostało po niej absolutnie nic (poza piramidami w Gizie). Obiekty typu Stonehenge to jedynie niewielki pokaz ich wiedzy i potęgi. Czy na zwiększenie intensywności występowania niszczycielskich zjawisk atmosferycznych jest odpowiedzialna także tajemnicza planeta?

Astronomowie nie podają publicznie swojego zdania na temat nadchodzącego ciała wielkości planety. Najwyraźniej, nie wykryli nic takiego. Ci, którzy wierzą w nadejście Nibiru twierdzą że naukowcy próbują zataić ten fakt przed społeczeństwem.

Czy Nibiru/Planeta X naprawdę? Komentarz pozostawiam wam.

fot: http://www.nibirux.prv.pl